Nie chcę burzyć, chcę budować
Nie chce już dłużej trzymać swych marzeń w okowach
Kocham życie, nieraz biorę je łapczywie hurtem
Mimo iż jesteś wszystkim nie chcę Cię krzywdzić więcej
Choć wiem, że nie zetkną się już nasze ręce
Znikam stąd, by uniknąć tragedii następnej
Nauczono mnie, jak palić mosty, wznosić mury
Oglądam się za siebie czasem, bo różnie bywa
Jest tak smutno, że odpaliłam świeczki w oczach
Mam świeczki i tak chyba wierz mi
Dzieję się, gdy ktoś bardzo za kimś tęskni
Chciałabym wstrzymać dopływ powietrza
Albo od razu dopływ krwi do serca
Albo chociaż nie pamiętać o Tobie
Grunt to wyjść potem na prostą
Nieważne, że jutro jest tylko przyszłą przeszłością
Zanim alkohol honor nasz splami jak sukno
Oni spłoną, ja zaleję świat łzami i wódką
Wiesz co mnie najbardziej bawi? To jak obiecywałeś, że będziesz zawsze.
Boże, na ilu ludziach muszę się jeszcze zawieść, aby zrozumieć, że nie warto się nimi przejmować.
Oddycham mieszanką pogardy i fałszywości wydychaną przez egoistów tego społeczeństwa. Na twarz opada mi mgła nienawiści skroplona z jadu Twojego chamstwa.
Przeszło z wiekiem
Wóda przyjebała mi w dekiel
Plus blanty – od tej mieszanki było mi lepiej