środa, 26 czerwca 2013

Będę wciąż sobą, może z Tobą, Odnajdę gdzieś tam nieskażone źródło szczęścia



Nie chcę burzyć, chcę budować
Nie chce już dłużej trzymać swych marzeń w okowach



Kocham życie, nieraz biorę je łapczywie hurtem




Mimo iż jesteś wszystkim nie chcę Cię krzywdzić więcej
Choć wiem, że nie zetkną się już nasze ręce
Znikam stąd, by uniknąć tragedii następnej




Nauczono mnie, jak palić mosty, wznosić mury
Oglądam się za siebie czasem, bo różnie bywa




Jest tak smutno, że odpaliłam świeczki w oczach
Mam świeczki i tak chyba wierz mi
Dzieję się, gdy ktoś bardzo za kimś tęskni





Chciałabym wstrzymać dopływ powietrza
Albo od razu dopływ krwi do serca
Albo chociaż nie pamiętać o Tobie



Grunt to wyjść potem na prostą
Nieważne, że jutro jest tylko przyszłą przeszłością







Zanim alkohol honor nasz splami jak sukno
Oni spłoną, ja zaleję świat łzami i wódką









Wiesz co mnie najbardziej bawi? To jak obiecywałeś, że będziesz zawsze.



Boże, na ilu ludziach muszę się jeszcze zawieść, aby zrozumieć, że nie warto się nimi przejmować.



Oddycham mieszanką pogardy i fałszywości wydychaną przez egoistów tego społeczeństwa. Na twarz opada mi mgła nienawiści skroplona z jadu Twojego chamstwa.






Przeszło z wiekiem
Wóda przyjebała mi w dekiel
Plus blanty – od tej mieszanki było mi lepiej